STRASZNIE DZIĘKUJE MARZENIE ZA POMOC PRZY TYM ROZDZIALE. GDYBY NIE ONA ROZDZIAŁ NIE POJAWIŁ BY SIĘ DZISIAJ TYLKO NAJWCZEŚNIEJ JUTRO ALBO POJUTRZE. LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE.
"Nadzieja jest matką głupich,
"Nadzieja jest matką głupich,
co nie przeszkadza jej być
uroczą kochanką odważnych."
- Nie dam rady - powiedziałam tylko stojąc przed lustrem z przygotowanym wcześniej mikrofonem.
- Dasz na pewno trzymam za ciebie kciuki - powiedziała Danielle po czym mnie do siebie przytuliła. - A teraz wypad na scenę - zaśmiała się i kopnąwszy mnie w zadek wykopała mnie na scenę. Posyłając jej wrogie spojrzenie spojrzałam zestresowana na publiczność. Widząc na widowni chłopaków z One Direction i Josha, po plecach spłynął mi zimny pot. Na trzęsących się nogach podeszłam do statywu i wsadziłam w niego mikrofon. Dając znać Johnowi, który za mnie grał dzisiaj na fortepianie, zaczęłam wsłuchiwać się w nutki, po czym zaczęłam śpiewać:
- Dziękujemy kochana - na scenę weszła Dan.
- Mamy nadzieję, ze ta młoda osóbka zagości u Nas na scenie na stałe, bo aż żal wypuszczać z rąk taki skarb. - Ludzie na widowni się zaśmieli. - Na dziś jest zaplanowana jeszcze jedna niespodzianka, a mianowicie. One Direction zaszczyciło nas swoją obecnością BRAWA - dalej już nie słuchałam, bo wyszłam z budynku, może źle zrobiłam, ale poszłam po córkę i wróciłam do domu.
*Oczami Hazzy*
nie do do wiary, że Lucy ma taki głos. Stałem tam i patrzyłem na scenę, dopóki nie dostałem od Zayn'a w łeb. Okazało się, że Dan wkręciła Nas na występ dla dzieciaków(?). Pobawiliśmy ich ze dwie godziny i w ciszy wróciliśmy do domu. Znaczy... oni wrócili, a ja poszedłem do Lucy. Otworzyła mi drzwi, ale nie uśiechnięta, a zapłakana.
- Co się stało? - wszedłem nie pytając. Zamknąłem drzwi i od razu ją przytuliłem.
- Liam się stał. Przypomniałam sobie od nowa, co wydarzyło się tamtego dnia.
- A gdzie Sophie? - zapytałem, bo było dziwnie cicho.
- Śpi już, bo jakbyś nie zauważył jest już późno.
- No dobrze, dobrze. - Nadal nie pozwalałem jej od Siebie odejść. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Usiadłem na łóżku, oparty o ścianę, a Lucy wtuliła się we mnie jak w Miśka. Nawet nie wiem kiedy obydwoje zasnęliśmy
*Rano*
Przeciągając się z samego rana, natrafiłam na coś dziwnie twardo-miękkiego (?) Zdziwiona otworzyłam oczy i z przestrachem spojrzałam wprost w zieloną otchłań.
- Dzień dobry - szepnął zachrypniętym głosem Harry.
- Dzień dobry - szepnęłam próbując zejść z klatki piersiowej chłopaka.
- A ty gdzieś się wybierasz? - zapytał chłopak przyciągając mnie bliżej do siebie.
- No ten teges huh chyba Sophie wstała - cała czerwona zaczęłam gadać od czapy.
- Z tego co mi wiadomo to właśnie ogląda bajki - powiedział uśmiechnięty Styles wypuszczając mnie z ramion.
- Skąd wiesz?
- Bo sam je jej włączyłem oraz zrobiłem nam śniadanie - głową wskazał na półkę przy łóżku gdzie leżała tacka, a na niej twa talerze z jajecznicą, świeże pieczywo i sok jabłkowy.
- To dla nas? - zapytałam zaskoczona.
- Tak, Soph już jadła - powiedział uśmiechnięty po czym podniósł się do pozycji siedzącej.
- bon appétit - powiedział kładąc między nas tacę.
- Merci - odpowiedziałam mu po francusku i kryjąc uśmiech zaczęłam jeść pyszne śniadanie.