czwartek, 31 października 2013

Rozdział 6

".. a mo­rał tej baj­ki jest krótki i wszys­tkim dob­rze znany:
ten, kto ni­kogo nie kocha, sam nie będzie kochany. "
Nagle przede mną pojawiła się sylwetka...Johna mojego szefa.
- Lucy mogę cię na chwilkę - zapytał nerwowo drapiąc się po karku. Zastanawiając się co naskrobałam, postawiłam Sophie, przy Kler i ruszyłam za mężczyzną kawałek dalej.
-  O co chodzi?
- Jak wiesz za 2 tygodnie jest ten obóz muzyczny.
- No tak, pamiętam i co z nim nie tak.
- Nasza nauczycielka muzyki się rozchorowało.
- iiii? 
- I czy ty byś mogła pojechać.
- A co zrobię z Sophie?
- Może pojechać z tobą.
- A jaki jest haczyk? - zapytałam wkładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
- Dzisiaj jest generalna próba występów nauczycieli na jutrzejszym spotkaniu obozowiczów.
- Ale dzisiaj?
- Tak i musisz załatwić niańkę do dziecka na dzisiaj - powiedział po czym jak gdyby nigdy nic odszedł.
- Dzięki John to mi pomogłeś - warknęłam w stronę odchodzącej sylwetki mężczyzny, po czym wyciągając telefon z kieszeni ruszyłam w stronę dzieciaków.
- To co idziemy? - powiedziałam z uśmiechem i biorąc córeczkę za rękę wyszłam  z budynku jednocześnie wystukując numer do Danielle. Dzwoniąc do niej przygryzałam nerwowo skórki od paznokci.
~ Słucham - rozległ się  nagle głos dziewczyny.
~Hej Dan mam sprawę - zaczęłam prosto z mostu.
~Jeśli chodzi o dzisiejsze pilnowanie Sophie to odpadam - powiedziała zanim w ogóle zadałam pytanie.
~Skąd...
~Skąd wiem? Też mam dzisiaj próbę.
~A okej - powiedziałam smutno - A znasz może kogoś kto mi jej popilnuje ze 2 godzinki.
~Zobaczę co da się zrobić - powiedziała Mulatka - Jak coś o 16 niańka zapuka do twoich drzwi.
~Dziękuje - rozłączając się z dziewczyną zaprowadziłam maluchy pod teatr i ustawiając je ładnie, zaczęliśmy śpiewać.
***
- Mamo gdzie się tak spieszysz? - zapytała Sophie, siedząc na kanapie w salonie i oglądając powtórkę Pszczółki Mai.
- Mam jakąś próbę Skarbie - powiedziałam kucając przed nią i całując w czółko.
- A kto będzie siedział ze mną?
- Zaraz się dowiemy - powiedziałam z uśmiechem, który przerwał mi dźwięk dzwonka. - O wilku mowa - zaśmiałam się, po czym z dzieckiem na rękach poszłam otworzyć. Za drzwiami stał......

PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI ALE OBIECAŁAM ŻE DZISIAJ SIĘ POJAWI A NIE MAM ZA BARDZO CZASU. ZAPRASZAM TAKŻE NA kochaj-lub-badz-kochanym.blogspot.com i love-fun-joy.blogspot.com LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I WESOŁEGO HALLOWEEN ;*

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 5

"Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. 
Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać,
 ni­komu służyć, ni­komu po­magać. 
Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, 
bo człowiek uciekając od miłości, 
ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie."
- Słoneczko wstawaj - szepnęłam do śpiącej dziewczynki, pochylając się nad nią lekko.
- Jeszcze 5 minutek - szepnęła, po czym schowała się pod kołderkę.
- Czas wstawać niedługo wychodzimy - szepnęłam głaszcząc ją delikatnie po włosach.
- Już, już - szepnęła zaspana, po czym otwierając oczy spojrzała na mnie.
- Chodź zaniosę cię na śniadanko - powiedziałam tylko z uśmiechem wystawiając ręce do przodu.
- Yhym - mruknęła zaspana, po czym raz dwa wpakowała mi się w ramiona. Z uwagą, aby się nie przewrócić zeszłam po schodach, po czym posadziłam małego śpiocha przy stole, a sama poszłam do lodówki.
- Na co Księżniczka ma ochotę? - zapytałam zaglądając do środka.
- Na kanapki w kształcie serduszek z nutellą - powiedziała, po czym oparła głowę o stół.
- Już się robi - wyciągając nutellę, chwyciłam nóż i chleb tostowy. Z chleba powycinałam kształty serduszek, po czym posmarowałam pieczywo czekoladową masą. Wytarłam ręce w ścierkę, po czym postawiłam przed małą talerz z kanapkami i kubek ciepłej herbaty. Sama zaś wzięłam kubek z kawą, po czym siadłam na przeciwko malutkiej. - Jedz, jedz bo zaraz się spóźnimy.
- Yhym - mruknęła z pełną buzią, na co zachichotałam.
***
-Gotowa? - zapytałam córeczki stojąc w progu jej pokoju.
- Tak - odpowiedziała uśmiechnięta, po czym poprawiając sukienkę w kwiatki podeszła do mnie i łapiąc za rękę zaczęła ciągnąć na dół.
- Aż tak ci się spieszy - zapytałam z uśmiechem.
- Tak - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Można wiedzieć dlaczego?
- Ponieważ znów będę mogła usłyszeć twój piękny głos - szepnęła zarumieniona.
- Oh skarbie - szepnęłam ze łzami w oczach, po czym biorąc ją na ręce mocno przytuliłam - Było powiedzieć, od dzisiaj będę ci śpiewać zawsze kiedy będziesz chciała.
- Kocham cię mamo - pocałowała mnie w policzek.
- Ja ciebie też robaczku.
Oczami Liama
Budząc się nadal myślami byłem z Danielle, Lucy i moją siostrzenicą. Dlaczego byłem takim debilem? Otwierając oczy siadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach.
- Jestem nikim, jestem tylko zwykłym egoistą - krzyknąłem szarpiąc się za włosy.
- Liam spokojnie - krzyknął nagle jakiś damski głos obok mnie, zaskoczony spojrzałem w tamtą stronę. Danielle szybko do mnie podbiegła i mocno przytuliła. - Nawet tak nie myśl, jesteś cudownym chłopakiem.
- Nie prawda zawaliłem - przytuliłem się mocniej do brunetki, a dwie słone krople powoli stoczyły mi się po policzkach.
- A chcesz to naprawić? - zapytała odsuwając się trochę ode mnie.
- Tak - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- To idź się szykować - powiedziała z uśmiechem po czym całując mnie w usta wygoniła z łóżka.
- No już idę - powiedziałem i zabierając ciuchy z szafy, poszedłem do łazienki.
Oczami Lucy
- Mamo idziemy już - zniecierpliwiona 4-latka zaczęłam odciągać mnie od ogłoszenia.
- Już skarbie już - powiedziałam zamyślona, po czym z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę domu kultury.
Wchodząc do budynku od razu ujrzałam dużą ilość dzieci z rodzicami. Z uśmiechem wymalowanym na ustach, zaprosiłam rodziców do sali, a dzieci poprosiłam o poczekanie przed nią. Szybko omawiając plany z rodzicami ustaliliśmy parę szczegółów, po czym żegnając się z nimi zaprosiłam do środka maluchy.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechnięta, kiedy wszystkie dzieciaki już siadły.
- Dzieeeeń doooobry - rozległ się nie równy chórek dziecięcych głosików.
- Mam dla was propozycję - powiedziałam od razu ciesząc się na samą myśl o moich planach - Co wy na to, aby wyjść na miasto dzisiaj i śpiewając po teatrem zbierali pieniądze na fundację pomagającym biednym i chorym zwierzaczkom?
- Taaaak - rozległy się głośne piski.
- A więc zapraszam na dwór - krzyknęłam i biorąc Sophie na ręce ruszyłam w stronę wyjścia z sali. nagle przede mną pojawiła się sylwetka....................................................> CDN.

PRZEPRASZAM ZA ZEPSUTĄ KOŃCÓWKĘ. ALE DO RZECZY. JAK KTOŚ CHCĘ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁAM PROSZĘ O ZOSTAWIENIE W KOMENTARZU NAZWY NA TWITTERZE, ALBO NUMERU GG.... DZIĘKUJE TEŻ BARDZO, ALE TO BARDZO ZA WASZE BARDZO MIŁE KOMENTARZE...DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU KOCHANI :*:*

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 4

"Pew­ne uczu­cia są zu­pełnie jak pa­sożyty, 
nie wiado­mo skąd przychodzą, 
ale później ciężko się ich pozbyć."
- Lucy ja......ja przepraszam  - szepnęła zapłakana brunetka i chowając twarz w dłonie zaczęła szlochać.
- Nie masz za co przepraszać - powiedziałam przyjaźnie podchodząc do niej - To nie twoja wina, to życie - szepnęłam i schylając się mocno przytuliłam zapłakaną dziewczynę. Nagle na schodach słychać było tupot małych stópek.
- Oho mała czarownica leci - zaśmiałam się.
- I zły smok za nią - zaśmiała się Peazer wycierając mokre policzki i wskazując małą istotkę uciekającą przed chłopakiem, który przyszedł z Danielle.
- Mamuś ten pan chce mnie zjeść.
- Nie pan tylko wujek Harry - powiedział roześmiany chłopak i chwytając małą, delikatnie położył ją na kanapie i zaczął łaskotać.
- Mamo - wrzasnęła roześmiana mała brunetka - Ja zaraz umreeeeee - powiedziała ciągle się śmiejąc, tym samym wywołując uśmiech na naszych twarzach.
- To my może powoli będziemy się zbierać, nie chcemy przeszkadzać - powiedziała Dan podnosząc się ze swojego miejsca.
- Gdzie? - zapytałam patrząc na nią - Siadasz i grzecznie czekasz zaraz będzie obiad - powiedziałam z uśmiechem.
- Ale... - zaczęła coś mówić, ale jej przerwałam.
- Nie ma żadnego ale. - I dla potwierdzenia swoich słów wstałam z siedzenia i z uśmiechem błąkającym się na ustach poszłam szykować obiad i wstawić wodę na herbatę. Kiedy wszystko już stało przygotowane na stole w kuchni, wycierając ręce w ścierkę poszłam po gości.
- No to zapraszam na obiad - powiedziałam opierając się o framugę drzwi, tym samym przerywając zabawę Danielle, Harrego i Sophie w łapki.
- Już - powiedziała niezadowolona mała.
- A kto jeszcze 20 minut temu błagał o coś do jedzenia? - zapytałam ze śmiechem córeczki.
- Mamo zawstydzasz - szepnęła rumieniąc się, co wywołało u nas śmiech.
- Dobrze, dobrze już nie będę - powiedziałam opanowując się - A teraz leć umyć rączki.
- Ale tylko z wujkiem Harrym - powiedziała tupiąc nogą i robiąc słodki dzióbek.
- A to już zapytaj się Harrego.
- Pójdziesz ze mną? - zapytała z miną proszącego kotka.
- Pewnie - wziął ją na ręce - prowadź.
- To może Danielle my już pójdziemy do kuchni?
- Pewnie - posłała mi delikatny uśmiech, a ja zaczęłam kierować się w stronę kuchni. Siadając na jednym z krzeseł, zachęciłam ręką dziewczynę do tego samego. Niepewnie siadła i spojrzała na mnie - Ja naprawdę cię przepraszam - wypaliła nagle, patrząc prosto w moje oczy.
- Nie ma sprawy - zapewniłam ją. Nagle zadzwonił jej telefon. Patrząc na wyświetlacz lekko się skrzywiła - Odbierz, mną się nie przejmuj, mogę nawet wyjść jak chcesz.
- Nie zostań - powiedziała i biorąc głęboki oddech wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć kochanie - powiedziała do słuchawki, z jej tonu głosy wywnioskowałam, że rozmawia z Liamem - Gdzie jestem? Dobre pytanie Skarbie, pewnie tam gdzie nie ma ciebie - Uaaa ostro, chyba się pokłócili. Już chciałam wstawać kiedy Dan powstrzymała mnie ręką - Konkretniej? Już ci odpowiadam razem z Harrym jestem u twojej siostry - czekając na odpowiedź chłopaka spojrzała na mnie i posłała mi uśmiech - Nie, nie jestem ani u Ruth, ani u Nicole. Jestem u twojej siostry bliźniaczki Lucy, a właśnie już jak o niej rozmawiamy to masz śliczną siostrzenicę. Pa - nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
- Wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona.
- No gdzie ten Harry? Od tych zapachów aż zgłodniałam - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Już jesteśmy - powiedział wyżej wspomniany i sadzając małą na krześle siadł za stołem.
- Smacznego - powiedziałam z uśmiechem patrząc na nich.
Oczami Liama
- Skarbie nie rozłączaj się - próbowałem powstrzymać moją dziewczynę, ale na próżno, rozłączyła się. Wkurzony walnąłem telefonem w ścianę - Jasna cholera by to wzięła - krzyknąłem i podnosząc się z łóżka zszedłem na dół do kuchni. Z niechęcią spojrzałem na siedzącego przy stole Devina i Nialla.
- I co gadałeś z Danielle? - zagadał Blondas wcinając kolejną porcję serków homogenizowanych.
- Gadałem - odpowiedziałem krótko i biorąc jakiś jogurt z lodówki siadłem naprzeciw nich.
- No i? - dociekał dalej Niall.
- Jest u mojej siostry - Niall zrobił zaskoczoną minę, a Josh spojrzał na mnie - U mojej jakże kochanej siostruni i jej córki - mówiąc to spuściłem tylko wzrok i zacząłem jeść serek.
- Lucy - szepnął cicho Josh i gwałtownie wstając ruszył do drzwi wyjściowych.
- A ciebie gdzie niesie? - zapytał Niall obserwując poczynania Devina.
- Wiem gdzie ją spotkam, ale to jutro - powiedział kręcąc głową, po czym poszedł na górę.
- Liam ty chyba go uderzając mózg mu uszkodziłeś - powiedział chłopak obserwując kolegę - Psychopata- i kręcąc palcem obok skroni powrócił do jedzenia waniliowego serka.
Znajdę się Lucy. Ciebie i tą małą istotkę jaką jest moja siostrzenica. A ty musisz mi wybaczyć. - Tak rozmyślając dojadłem jogurt i próbując ponownie dodzwonić się do swojej dziewczyny, zmęczony całym dniem położyłem się spać.

Obserwuje ;)