wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 8

Li - Dlaczego wszystko musi się spieprzyć - powiedział i przytulił się do mnie. Jego łzy zaczęły moczyć mi bluzkę. Chwilę potem ujrzałam jak jakiś typ z aparatem czai się aby zrobić nam zdjęcie.
K - Chodź - wstałam z ławki i wyciągnęłam dłoń w stronę mojego brata.
Li - Gdzie.
K - Do mojego czarodziejskiego miejsca - powiedziałam i posłałam mu uśmiech. Złapał mnie za rękę i z moją pomocą wstał z ławki.
Li - Prowadź.
K - Chodź tylko musimy się przebiec bo hiena na 9.
Li - Gdzie-zaczął się rozglądać.
K - Za krzaczkami, a więc w nogi - krzyknęłam i ciągnąc go za sobą rzuciłam się do biegu. Po 15 minutach truchciku dobiegliśmy do małej polanki, ukrytej między krzakami i drzewami.

Na drzewie stał mały domek na drzewie gdzie trzymałam gitarę, nuty i zeszyty z piosenkami, które napisałam. Trochę tego mam więc trochę zajęło mi przepisywanie, gdyż oryginały miałam w domu, a kopie tutaj. Siadłam pod drzewem, Liam cupnął zaraz obok mnie.
K - A więc co ci leży na sercu - powiedziałam tonem profesora.
Li - No bo ja od dziecka coś przeczuwałem.
K - Jak to.
Li - No bo dzieci zawsze są podobne do dwójki swoich rodziców,
K - Mów dalej.
Li - A ja byłem podobny tylko do taty. Nawet jakaś babcia w sklepie stwierdziła, że wdałem się w ojca, ale jestem też strasznie podobny do swojej mamy, a co najśmieszniejsze Karen stała obok mnie.
K - I co dalej było.
Li - I gdzieś jak miałem 16 lat chciałem zobaczyć kto jest moją mamą.
K - Iiii.
Li - I przegrzebałem papiery ojca. Tam znalazłem zdjęcie kobiety z roczną dziewczynką, co najlepsze ta dziewczynka wyglądała jak ja gdy miałem rok, no tylko z tą różnicą że miała niebieskie oczy i była dziewczyną.
K - Ale skąd pewność, że Karen nie jest twoją matką.
Li - Zrobiłem testy DNA.
K - Iiii.
Li - I wyszło, że jestem tylko synem Geoffa, a moja mama jest mi obca genetycznie.
K - Jednym słowem dupa - powiedziałam.
Li - No ja się wygadałem to może ty teraz to zrobisz - powiedział i posłał mi uśmiech.
K - Że co?
Li - No muszę poznać jakoś swoją siostrę.
K - Pytaj odpowiem na wszystko.
Li - okej, a więc jak znalazłaś to miejsce i czy ktoś jeszcze o nim wie.
K - O boziu no dobra. O tym miejscu wiem tylko ja i teraz ty. A co do pytania jak je znalazłam. To po śmierci taty uciekłam zapłakana ze szpitala i jakoś tutaj mnie nogi zaniosły.
Li - Jaki on był.
K - Kto?
Li - Twój tato.
K - Czuły, szczery, wojowniczy dużo by wymieniać. Dzięki niemu pokochałam muzykę i sztuki walki.
Li - Właśnie zaśpiewasz mi coś.
K - Ale ja nie umiem.
Li - Umiesz.
K - Muszę.
Li - No proszę. - zrobił minę smutnego psiaka.
K - No dobra - wspięłam się szybko po drzewie i wzięłam z domku gitarę i zeszyt z piosenkami, po czym zwinnie zeszła na dół.
Li - Jak ty tam wlazłaś.
K - Lata praktyki i opłacalność bycia chłopczycą - wyszczerzyłam się i siadłam na trawie.
Li - A więc śpiewasz.
K - A już - zaczęłam kartkować zeszyt, aż znalazłam to co chciałam. Siadłam wygodnie i zaczęłam grać, równocześnie śpiewając.


Otulałeś mnie,
Wyłączałeś mi światło
Chroniłeś mnie i uspokajałeś w nocy
Małym dziewczynkom zależy na takich rzeczach

Myłeś moje zęby i szczotkowałeś mi włosy
Wszędzie mnie zawoziłeś
Zawsze byłeś obok, kiedy się odwróciłam

Musiałeś robić to wszystko sam
Zapewnianie utrzymania, domu
To musiało być ciężkie

I kiedy nie mogłam spać w nocy,
A straszne rzeczy nie mogły wyjść z mojej głowy
Trzymałeś moją rękę i śpiewałeś mi

Gąsienico porzuć liść, kim zapragniesz możesz być
Nóżki małe, ale plany wielkie masz
Życzę Ci spełnienia marzen
Nie martw się i trzymaj się mocno
Obiecuje Ci, że przyjdę pewnego dnia
Motylku leć
Motylku leć (Motylku leć)

Machaj skrzydłami teraz nie możesz zostać
Zabierz tamte marzenia i spełnij je
Motyl odlatuje
Czekaliśmy na ten dzień
Od początku wiedziałam co zrobić
Motylku,
Motylku,
Motylku,
Motylku leć
Po zakończonej piosence spojrzałam na Liama, który siedział z zamkniętymi oczami.
K - E Liaś nie śpij - szturchnęłam go w bok.
Li - Co, co jest - powiedział wybudzony z transu.
K - Aż tak źle, że aż usnąłeś.
Li - Nie właśnie cudownie - powiedział i przytulił się do mnie - cieszę się, że jesteś moją siostrą.
K - O fajnie tylko że dusisz gorzej niż wąż boa, albo widok nagiego Stylesa.
Li - Co?
K - Jajeczko.
Li - Jak ty mówisz.
K - Po ludzku - powiedziałam a Liam zaczął mnie łaskotać. Odłożyła gitarę i zaczęłam przed nim uciekać. Nawet nie wiem kiedy wywaliłam się i śmiejąc się zaczęliśmy tarzać się po trawie.

4 komentarze:

  1. Słodki.<3
    Kocham twoje blogi, masz talent.:3
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział! Taki do rzeczy, że tak powiem. lubię takie opowiadania, mam nadzieję, że następne będą dłuuuższe!
    Jestem ciekawa co będzie dalej z naszym rodzeństwem! :D
    czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski *.*
    Ale czemu taki krótki ??
    Czekam na następny *.*

    PS:. Zapraszam do mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny *.* Ale dlaczego taki krótki? :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwuje ;)