sobota, 14 września 2013

Rozdział 2

"Mu­sisz od­na­leźć nadzieję i nieważne,
 że nazwą ciebie głupcem."
Patrząc jak mała dziewczynka o brązowych włosach karmi z zawziętością kaczki, próbowałam przestać myśleć o przeszłości. Zaciskając pięści liczyłam od 1-10 i z powrotem. Ból, który towarzyszy mi od 2 lat lekko zelżał, ale nie zniknął. Patrząc na tą małą, słodką istotkę, coraz częściej widziałam Jamesa. Te same zachowania, gesty, miny. Córeczka tatusia...... Powstrzymując łzy cisnące się do oczu, mechanicznie jak robot podeszłam do córeczki i kucnęłam obok niej.
- Skarbie może już starczy. Kaczuszki już są najedzone - powiedziałam patrząc na jej twarz i obserwując, rozbiegane spojrzenie oraz przygryzioną wargę jakby cały czas myślała, która kaczuszka jest jeszcze nie najedzona.
- Ale co będzie jak jeszcze, którejś nie nakarmiłam i będzie jej burczeć w brzuszku - z powagą spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi czarnymi oczami, na co ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie będą głodne Myszko - pogłaskałam ją delikatnie po policzku.
- Niby jakim cudem - tupnęła sfrustrowana nóżką.
- Takim, że zaraz przyjdzie inna dziewczynka i nakarmi głodną kaczuszkę za ciebie.
- Obiecujesz?  - wystawiła mały palec w moją stronę.
- Obiecuje - podałam jej swojego palca i lekko potrząsnęłyśmy - Patrz nawet tam - wskazałam jej brzeg kawałek dalej od nas, gdzie dwoje ludzi z psem karmili kaczki bułką - Już nie będą głodować.
- Niech ci będzie - spojrzała nadąsana na parę - Ale jutro tu wracamy - powiedziawszy to ruszyła w stronę pary.
- Skarbie gdzie ty idziesz? - zapytałam ze śmiechem.
- Jak to gdzie - spojrzała na mnie jak na idiotkę - Powiedzieć im jak karmić kaczki i przy okazji przywitać się z pieskiem - powiedziała słodko, po czym uśmiechając się jak chochlik pobiegła do pary.
- Sophie - krzyknęłam tylko za nią, ale dziewczynka nie słuchając mnie zbliżała się do chłopaka i dziewczyny. Unosząc ręce do góry i wywracając oczami ruszyłam za córeczką. Kiedy podeszłam do nich szybkim krokiem mała już przytulała się do psiaka.
- Skarbie nie wolno tak - skarciłam malutką - A państwa przepraszam - zwróciłam się do pary, która odwracała się do mnie właśnie przodem - Danielle? - zapytałam zaskoczona na widok dziewczyny z którą pracuje w Domu Kultury. Ona uczy tam dzieciaki tańca, a ja śpiewu i gry na instrumentach.
- Lucy - krzyknęła szczęśliwa przytulając się do mnie - Miło cię widzieć, a to zapewne twoja sławna córeczka Sophie - pokazała ruchem głowy na malutką która łaskotała psa razem z towarzyszem Dan.
- Tak, jak widać mała z niej miłośniczka zwierząt - zaśmiałam się, ale zaraz spoważniałam gdy zauważyłam twarz mężczyzny. Był to nikt inny tylko mój idealny braciszek.
- Tak, ma to chyba po mamusi - zaśmiała się Dan - A tak w ogóle to poznaj mojego chłopaka. Liam wstań - nakazała a chłopak posłusznie powstał z klęczek i stanął przede mną.
- Liam Payne - powiedział głębokim męskim głosem, na co mi ścisnęło się serce.
- Miło, mi Lucy - szepnęłam, po czym szybko pożegnawszy się z parą, wzięłam małą na ręce i jak najszybciej się dało odeszłam od stawu i skierowałam się w stronę domu.
- Mamusiu czemu tak szybko stamtąd odeszłyśmy? - zapytała mała kiedy wychodziłyśmy z parku.
- Ponieważ przypomniałam sobie, że obiad trzeba zrobić - skłamałam, po czym stawiając Sophie na ziemię, ruszyłyśmy w stronę naszego małego domku.
Oczami Liama
- Liam słyszysz mnie? Liam - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej dziewczyny.
- Tak, tak - szepnąłem nie do końca rozumiejąc jeszcze swoje położenie.
- Gdzie tak odleciałeś? - zapytała ze śmiechem.
- Kto to był? - zadałem nurtujące mnie od 20 minut pytanie.
- Moja koleżanka z pracy i jej córeczka - powiedziała spoglądając na mnie.
- A jak się nazywa?
- Lucy Snow, a co znasz ją?
- Nie, chyba nie. Po prostu przypomina mi kogoś.
- Szkoda mi dziewczyny - powiedziała nagle, po jakiś 5 minutach ciszy.
- Co? Czemu?
- Ponieważ sama wychowuje dziecko.
- A rodzina? Ojciec dziecka?
- Z tego co wiem, to rodzina się od niej odwróciła gdy zaszła w ciążę, a o ojcu dziecka nie chce mówić.
- Szkoda - odpowiedziałem, po czym próbując przestać myśleć o jasnej brunetce o smutnych oczach złapałem Danielle za rękę i ruszyliśmy do mojego domu.
***
Wchodząc po schodach na górę, śmieliśmy się z Danielle, z teleturnieju słodkich kociaków, jaki oglądał Styles. Nadal nie mogąc się opanować ze śmiechu, weszliśmy do mnie do pokoju gdzie jak zawsze panował porządek. Nagle zauważyłem na korkowej tablicy przyczepione jakieś kartki. Zaciekawiony podszedłem bliżej i zdziwiony zobaczyłem zdjęcie mojej siostry, tego całego Devina i jakiegoś małego dziecka.
- Co to tu kurwa robi? - wydarłem się wkurzony, zrywając fotografie z tablicy.
- To za przygłupa i psychopatę,a  także za tego całego Devina - spojrzałem w stronę z którego dochodził głos rozmówcy i zdziwiony zauważyłem Josha, który opierał się o framugę moich drzwi. A Danielle zszokowana tylko stała i się patrzyła.
- Zajebie cię - wydarłem się i rzuciłem się w stronę Devina.
- Sorry stary będę pierwszy - doszedł mnie jego głos po czym poczułem ból w prawej części twarzy...............

3 komentarze:

  1. Jej... Ta mała jest taka słodka *-* Sorry, ale należało mu się. (Mówię o Li) Jak on mógł ją tak zostawić?!
    Rozdział fantastyczny, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam Cię pisz szybko następny ! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Koffam i prosze o szybkie napisanie nn rozdziału ☺☺☺☺

    OdpowiedzUsuń

Obserwuje ;)